wtorek, 17 lipca 2012

Chycina 2012

Chycina to wieś położona nad jeziorem o tej samej nazwie. Znajduje się w północnej części województwa lubuskiego, w powiecie międzyrzeckim.

Inicjatywa wyjazdu do Chyciny w terminie 12-15.07 wyszła od zaprzyjaźnionej grupy motocyklowej Dziki Junak Czapter Uć. Wyjazd w to miejsce odbył się już po raz kolejny, jak zwykle w okresie wakacyjnym.
Dla mnie był to pierwszy wypad w tamte rejony, ale już wiem że nie ostatni.
Tym razem na podróż wybrałem zakupioną niedawno (z myślą głównie o tej wycieczce) Yamahę XTZ 660 Tenere. Stało się tak ponieważ wcześniej wspomniana ekipa to gównie ludzie, którzy oprócz sympatii jaką darzą klasyczne motocykle śmigają również na wszelkiej maści sprzętach enduro po terenach gdzie VFR-ą bym nie wjechał.

Niestety ze względu na pracę wyruszyć udaje mi się dopiero w piątek koło południa.
Ponieważ bylem już jeden dzień do tyłu wybrałem najszybszą trasę z Wrocławia czyli drogami krajowymi 94, 33 oraz 3 dojechałem do Międzyrzecza a stamtąd już lokalnymi drogami do samej Chyciny.
Na miejsce zajeżdżam o 15:00. Wszyscy już są i korzystają w pełni z uroków obozu harcerskiego położonego w lesie nad samym jeziorem.
Udaje mi się jeszcze załapać na obiad, po czym część z nas idzie powiosłować odrobinę na kajakach. Płyniemy wąziutkim kanałem, porośniętym liliami wodnymi oraz innymi wodorostami. Woda jest tak czysta, że bez względu na głębokość widać dno- ciężko to opisać, żałuję że do kajaku nie wziąłem aparatu.
Wieczór upływa nam na "integracyjnym biesiadowaniu" :)
Kolejnego dnia jedziemy na zwiedzanie poniemieckiego bunkra. Bunkier znajduje się gdzieś pośrodku lasu i każdy może do niego wejść. W środku należy jednak uważać bo w podłodze trafiają się dziury, schody nie mają poręczy a ze ścian sterczą druty. Obowiązkowa podczas zwiedzania bunkra jest latarka!:]
 Tuż obok znajduje się most obrotowy. To także pozostałość po II wojnie. Również i tutaj zatrzymujemy się na chwilę ab zajrzeć pod spód oraz ustalić z grubsza drogę powrotną.
Na powrót wybieramy w zasadzie ścieżkę prowadzącą koło wyżej wspomnianego bunkra. Co niektórzy z nas mają pewne obawy czy uda się tamtędy przejechać nieco cięższymi sprzętami (nie wszystkie są obute w kostki) jednak ostatecznie jedziemy wszyscy. W pewnym momencie okazuje się że wjechałem w zbyt głęboką koleinę i podczas próby wyjazdu z niej zaliczam glebę. Na szczęście prędkość jest niemal żadna a podłoże miękkie- strat nie ma. Gdy podnoszę sprzęt mija mnie Blazymir pytając czy wszystko ok. Widząc, że sobie radzę, jedzie dalej. Chwilę potem to ja mijam leżącego Blazymira- przyglebił dokładnie tak jak ja. Po kolejnych kilku ujechanych metrach widzę  jeszcze jak glebę zalicza mój tata (Karaś) a potem Kasia. Podsumowując, na około 30 metrach drogi wywrotki odnotowuje cztery na siedem motocykli:]
Dalej idzie już gładko. Wracamy ścieżkami i szutrami. Widoki na pagórkach są świetne. Udaje nam się też zabłądzić wjeżdżając w rżysko bez wyjazdu- w końcu bez tego wypadnie mógłby być w pełni udany;)
Po powrocie, jak grzeczni obozowicze meldujemy się na obiedzie. Potem chwila relaksu i jeszcze krótka przejażdżka po lesie w okolicy obozu. Następnie znów wybraliśmy się na kajaki i popłynęliśmy kolejnym kanałem. Tym razem niestety musieliśmy uciekać przed burzą aby nie zastała nas na wodzie. Ostatecznie jednak przeszła bokiem.
A wieczorem...tak, wśród motocyklistów integracji nigdy za wiele!:)
Niedziela to już powolne pakowanie i czas powrotu do domów.
Jeszcze tylko zapakować lekkie sprzęty na przyczepy i można ruszać w drogę.
Powrót odbywa się w mniejszych podgrupach. Tylko ja wracam sam i w zupełnie innym kierunku niż reszta. To nic, i tak się jeszcze spotkamy na jakimś wspólnym wjeździe!

Dziękuję całej ekipie, która była w Chycinie. Byłem tam pierwszy raz i miejsce mnie naprawdę urzekło. Towarzystwo- tego komentować nie trzeba- jedyne i niepowtarzalne ;)


O sprzęcie:
Tenerka (mimo że Yamaha:P) spisała się bardzo dobrze. Średnie spalanie podczas całego wyjazdu (dystans z licznika o 548km) wyniosło równo 5l/100km. Nie było żadnych niemiłych niespodzianek. Za to byłem bardzo mile zaskoczony, że mimo łysej przedniej opony tak dzielnie radziła sobie na lubuskich piaskach i szutrach. Dlatego też, mimo że jestem fanem Hondy to śmiało mogę polecić ten motocykl!:)