wtorek, 23 lipca 2013

I Zlot Motomaniaków

Na początek drobne objaśnienie i wprowadzenie- Motomaniacy.org, to forum zrzeszające dolnośląskich motocyklistów. Forum to jest stosunkowo młode, ale jako że zarejestrowanych koleżanek i kolegów ciągle przybywa, postanowiliśmy się spotkać wszyscy razem na wspólnym wyjeździe. Propozycja zlotu padła na początku roku i od razu, spotkała się z dużym zainteresowaniem. Pozostało już tylko ustalić czas i miejsce. Ostatecznie padło na 7-9 czerwca. Jako miejscówkę przyjęliśmy Niesulice, a konkretnie agroturystykę/ośrodek położony w Niesulicach nad samym jeziorem. 


Większość z nas przyjeżdża w piątek. My w czwórkę: Pietia, Miliondolarów, Księdzu i ja docieramy na miejsce wczesnym wieczorem, choć tego dnia jesteśmy jednymi z ostatnich, dlatego nie pozostaje nam nic innego jak szybkie zakwaterowanie i rozpoczęcie zlotowej integracji.
Jeszcze tego samego wieczora pada propozycja, aby następnego dnia w ramach "rekonwalescencji" wybrać się na spływ kajakowy. Tak też się dzieje i w sobotę prawie cała ekipa melduje chęć do udziału w spływie.


Okręty zwodowane, więc płyniemy!


Droga jaką mieliśmy do pokonania, miała około 15km i prowadziła wąską rzeczką, która kilkakrotnie wpadała do kolejnych jezior.


Około pięć godzin w kajaku, potrafi człowieka zmęczyć. Jednak nie nas, a przynajmniej nie na tyle abyśmy nie mogli oddać się ponownie wieczornej integracji, choć w już nieco lżejszym wydaniu.
Niedziela to niestety ostatni dzień zlotu. Przed powrotem czekało na nas jeszcze kilka przystanków. Po szybkim pakowaniu, ruszyliśmy ku pierwszemu celowi...


...- Pomnikowi Chrystusa Króla w Świebodzinie.


Tyle motocykli na parkingu tuż pod pomnikiem, siało spustoszenie ;)
Szczególnie gdy musieliśmy wszystkie kolejno wypychać (wszyscy zaparkowaliśmy przodem ku dołowi, mimo że do przodu nie dało się wyjechać- zbiorowy przejaw geniuszu:) 


Kolejnym punktem na naszej mapie były dawne koszary Wehrmachtu w Ciborzu.


Ostatnią atrakcją w drodze powrotnej po bagaże i przed powrotem do domu był bunkier, stojący przy moście w pobliżu Niesulic. Niestety wewnątrz było dużo wody dlatego zrezygnowaliśmy z eksploracji.


Niestety, nie dość że wcale nie chciało nam się wracać, to jeszcze pogoda zrobiła nam niespodziankę w postaci deszczu lub ulewnego deszczu przez większą część drogi powrotnej.
Dlatego też każdy radził sobie jak mógł :D


Prowizoryczne kombinezony przeciwdeszczowe nie zdały jednak egzaminu i do domów wszyscy dojechaliśmy przemoknięci (a przynajmniej ta część ekipy, która wracała jako ostatnia).
Mimo kapryśnej pogody w trakcie powrotu, humory dopisywały wszystkim, a zlot można śmiało uznać za udany. Dlatego z niecierpliwością czekam na kolejny!