poniedziałek, 25 maja 2015

Kochanowisko 2014

Po niemal rocznym zaniedbaniu postanowiłem, a może w końcu zebrałem się, aby zreanimować bloga.
Aby było chronologicznie zacznę od Kochanowiska, które poniekąd było otwarciem sezonu 2014.


Przysucha, ta miejscowość po raz kolejny została wybrana przez Kochasia. Trudno się dziwić, w końcu to dobra i sprawdzona miejscówka. Startujemy na dwa motocykle w piątek 24 kwietnia. Mamy ponad 300km- niedużo ani niemało. Jako, że to początek sezonu, na rozgrzewkę jedziemy drogą S8. Nuda, ale przynajmniej przypominamy sobie jak to jest spędzić dłuższą chwilę w siodle. Zjazd na Wieluń i przystanek na stacji na rozprostowanie kości. Po chwili przerwy, gdy już się ubieramy podczas zakładania kasku słyszę głośny huk... Nie mogąc zlokalizować przyczyny zakładam, że oberwałem jakimś małym kamieniem. Ruszamy. Po kilkuset metrach stwierdzam, że coś jest nie tak- w kasku mimo zamkniętej szyby hula wiatr a i szyba właśnie jakoś dziwnie się zachowuje. Zjeżdżam, ściągam kask, i mam! Zgubiłem śrubę od zawiasu szyby...jak to możliwe, że się wykręciła? Do tej pory nie wiem. Najważniejsze, że po powrocie na stację udało się ją szybko znaleźć i wkręcić na miejsce. Za Wieluniem zjeżdżamy jeszcze raz na stację aby przeczekać nadchodzący deszcz. Udało się wycelować idealnie. Niestety, w Bełchatowie znów zaczyna padać, Kasia wskakuje w deszczówkę i suniemy naprzód przez zakorkowane miasto. W korku uciekam odrobinę i czekam za rondem, czego niestety Kasia nie zauważa i zjeżdża kolejnym zjazdem. Ruszam w pościg, na szczęście krótki. Po odnalezieniu się już bez większych przygód docieramy do miejsca docelowego. 


A tam już tradycyjnie relaks i integracja :) 
Oraz akcje serwisowe Junaków:


A wieczorem ognisko z kiełbaskami.


W sobotę pogoda nie rozpieszcza. Pada, siąpi, jest ponuro i taka aura utrzymuje się przez cały dzień. Na ten dzień mamy zaplanowaną wycieczkę do muzeum techniki w Chlewiskach. Mimo nieciekawej pogody jedziemy.
 Muzeum to znajduje się na terenie zabytkowej huty, jednak dla mnie największą atrakcją były zebrane w nim zabytkowe samochody i motocykle. W muzeum można również zobaczyć prototypy FSO, które nigdy nie trafiły do masowej produkcji.
Jeśli kiedykolwiek będziecie w okolicy zdecydowanie warto poświecić chwilę czasu i odwiedzić Chlewiska aby zobaczyć te perełki, nie tylko rodzimej motoryzacji.


Wieczorem, jak to u Kochasia, nie mogło zabraknąć teatrzyku. Humory dopisywały wszystkim, a zabawa była na tyle dobra, że nie obeszło się bez tańców...na rurze...a może raczej filarze?:)


Późniejszym wieczorem, młodszym gronem ekipy łódzkich Dzików przenosimy się na imprezę do pobliskiego klubu a raczej typowej wiejskiej dyskoteki. Na prawdę byłem pod wrażeniem, że istnieją jeszcze takie miejsca. Dla przykładu cena flaszki wódki w "lokalu" to 25 zł, zna ktoś jeszcze takie miejsce?:D

Niedziela to dzień powrotu do domów. Poranek dla wielu z nas do łatwych nie należał, ale na szczęście w miarę sprawnie doszliśmy do siebie. Niestety, również w niedzielę pogoda daje się we znaki. Na dodatek tuż przed wyjazdem sypnęło gradem! Na szczęście w samej drodze jedynie delikatnie kropi, ale większość drogi do samego Wrocławia pokonujemy na sucho.

Podsumowując, nawet nie najlepsza pogoda nie była w stanie zepsuć świetnego wyjazdu i niepowtarzalnej atmosfery, którą oczywiście tworzą ludzie! Dzięki Kochaś!!!