czwartek, 19 września 2013

Szlakiem zakrętów i czeskich jezior

Pewnej lipcowej środy doznałem olśnienia- w pracy niemalże urlop, pogoda piękna, a więc dlaczego nie miałbym sobie przedłużyć weekendu i wyskoczyć gdzieś na parę dni. Rzuciłem hasło na motomaniacy.pl ale że wyruszyć chciałem już następnego dnie, chętnych nie znalazłem. Co do pogody, to była ona nawet nieco zbyt piękna, ale o tym później. 
Tak naprawdę, w środę jeszcze kompletnie nie wiedziałem dokąd pojadę, dopiero wieczorem pojawił się w mojej głowie jakiś mglisty zarys. Najważniejsze dla mnie było, aby było dużo zakrętów, ładnych widoków i dobra nawierzchnia. To właśnie zdecydowało, że ruszyłem w kierunku Czech. A ściślej mówiąc osławionego (wśród dolnośląskich motocyklistów) Jesenika.

 
 Ponieważ zawsze tylko przejeżdżałem przez Jesenik, a nigdy się w nim nie zatrzymywałem, tym razem postanowiłem to zmienić i zobaczyć jak wygląda to miasteczko.


Jak się okazało Jesenik to nieduże, acz bardzo schludne i zadbane miasteczko. Po krótkim spacerze i obiedzie, ruszam dalej drogą na Sumperk (dla niewtajemniczonych, droga ta to fantastyczne, szerokie winkle i patelnie- jeden z najlepszych odcinków w okolicy!).
Niestety, w trakcie gdy ja jadłem obiad z nieba leciała mżawka, co poskutkowało mokrym i dość śliskim asfaltem, przez co nie mogłem nacieszyć się zakrętami tak jak bym sobie tego życzył.


Jako punkt docelowy na dziś wybieram miejscowość Ceska Skalice, położoną nad jeziorem. Do celu nie jadę jednak najszybszymi drogami- wybieram te boczne i bardziej kręte.
W pewnym momencie jadąc trzeciorzędną drogą przez las na asfalcie dostrzegam nabazgrane (kredą. sprejem, sam już nie pamiętam) "hamuj" i strzałkę z zakrętem, po dwudziestu metrach kolejny napis "hamuj!!!", a tuż przed samym zakrętem "HAMUJ!!!" - szczerze przyznam, że gdyby nie te bazgroły, pewnie zbyt szybko wpadłbym w zakręt, który zupełnie nie był oznaczony a miał 180 stopni, czego również nie było widać. Prawdopodobnie nie ja pierwszy bym się przeliczył, stąd czyjaś inicjatywa w postaci ostrzeżenia na asfalcie (żałuję, że nie zawróciłem aby to sfotografować).


Mijając kolejne czeskie miasteczka na swojej drodze, byłem pod wrażeniem tego, jak bardzo są one czyste i zadbane. Przystrzyżone trawniki, niepomazane ściany budynków, odświeżone kamienice...


Wieczorem docieram na kemping położony nad samym jeziorem. Oczywiście wykorzystuję to po całym dniu na motocyklu z przyjemnością wskakuję do wody!


Ku mojemu zaskoczeniu, na kempingu jest małe wesołe miasteczko. Jak się później okazuje, jest też dyskoteka...dość głośna. Na moje szczęście cały ten kramik zamyka się o 23:00 pozwalając lokatorom namiotów i przyczep spokojnie spać.


W piątek na początek jadę do skalnego miasta.
Na parkingu, motocykl parkuję obok XJ-ty na polskich tablicach. Ciuchy motocyklowe zostawiam natomiast w budce pana parkingowego. Tego dnia było bardzo gorąco i długo bym w nich nie wytrzymał.


Warto odwiedzić to miejsce. Skały przybierają tam często bardzo ciekawe, nieraz zabawne kształty.
Ja szybko przeszedłem jeden ze szlaków...zajęło mi to ok 1-2h. Jednak, można spokojnie spędzić tam pół dnia.


Kolejnym punktem tego dnia jest Harrachov gdzie posilam się smzenym syrem:) 


Stamtąd już bez większych przystanków jadę nad jezioro Olessky rybnik gdzie zostaję na noc.
Tego dnia słońce dało mi nieźle w kość. Ponad trzydzieści stopni przez cały dzień, dało się we znaki. Jednak skutki tego przegrzania poczułem dopiero w sobotę.


 W sobotę rano bardzo kiepsko się czułem. Dzień znów zapowiadał się  upalny, dlatego postanowiłem wracać do prosto do Wrocławia mimo, że została jeszcze cała niedziela.
Drogę powrotną wybrałem przez Świeradów Zdrój, Szklarską Porębę i dalej moim ulubionym odcinkiem z Jeleniej góry na Świerzawę. 


Do Wrocławia dotarłem późniejszym popołudniem. I mimo, musiałem skrócić wyjazd, to jestem bardzo zadowolony, przede wszystkim dlatego, że w ciągu tych trzech dni, znaki takie jak ten na poniższym zdjęciu towarzyszyły mi przez zdecydowaną większość drogi.



Wyświetl większą mapę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz